Bałkańska przygoda z Drakulą, zapachem wina i róż w tle
2017-10-01

W dniach 25.06. – 8.07.2017r. grupa 36 naszych emerytów udała się w długą podróż- 14 dniową po Rumunii i Bułgarii pod hasłem „Bałkańska przygoda z Drakulą, zapachem wina i róż w tle”.  Naszym przewodnikiem  była jak zawsze Pani Katarzyna  Michalec z Biura Podróży i Turystyki Edukacyjnej „ Geograf”, która tak podsumowała naszą wyprawę:

„Nasza przygoda bałkańska rozpoczęła się jak zwykle w Katowicach skąd jako ranne ptaszki wyruszyliśmy. Mknęłiśmy przez słowackie przestrzenie i żaden diabeł nam skrzydeł nie podciął i dotarliśmy do Oradei – miasta które otworzyło nam piękno Rumunii. Po dobrze przespanej nocy ruszyliśmy w natarciu na podbój Transylwanii i po kolei zwiedzaliśmy: Kopalnię Soli w Turdzie przemierzając schody w szybach, wciągając mocno zdrowotne powietrze nawet pływając po słonym jeziorku; „miasteczko z oczami”, którym mrugaliśmy zza zakrętów malowniczych uliczek starówki z ratuszem, domem rzeźników oraz „mostem kłamców”, który się pod nami nie zawalił, obronną i Jagiellońską  Albę Julię z cytadelą, katedrą św. Michała z grobowcami Hunyadych i Izabelli Jagiellonki, zaglądnęliśmy do Biertanu, gdzie czas się zatrzymał, Sighisoary – serca Rumunii i miejsca narodzin Wlada Palownika oraz Braszowa, jakże klimatycznego i podobnego do naszego Krakowa – miasta z Czarnym kościołem. Nie pominęliśmy takich perełek jak Rasnov z potężnym zamkiem chłopskim, Bran z zamkiem Habsburgów, który gościł Brana Steckera autora słynnego „Drakuli” oraz Sinai, której przepych, wielość zdobień i mieszanina stylów architektury zadała cios naszym oczom i wyobrażeniom o mieszkańcach zamku Pelesz. Będąc tak blisko Wołoszczyzny – krainy dającej początek państwowości rumuńskiej zdobyliśmy stolicę Bukareszt z odwiedzinami w domu „największego diabła” krajów socjalistycznych minionej epoki czyli Parlamencie. Dostojnie i z odpowiednią powagą spacerowaliśmy po marmurowych pokojach XXL. W „Małym Paryżu” jak często mówiono o Bukareszcie panowała prawdziwie piekielna temperatura co wcale nas nie zniechęcało do dalszego jego poznania. Usatysfakcjonowani ruszyliśmy dalej do Tulczy – czarownego miejsca na Ziemi. Koła naszego autokaru podobnie jak my wtopieni w siedzenia wtapiały się w asfalt. Z każdym kilometrem nasze oddechy stawały się coraz gorętsze, nasze ciała wiły się jak węże nie mogąc znaleźć sobie miejsca, diabeł zamknięty w silniku wył wniebogłosy a my mimo wszystko pędziliśmy do miasta „zapomnienia” gdzie o północy napojeni, nakarmieni, wystudzeni udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Następnego dnia nie marnując czasu „święta trójca czy czwórca” odkryła hale targową. Reszcie pozostało tylko jedno odkrywać ją od podszewki lub kto woli od zaplecza albo spod stołu na różne sposoby. Uprawialiśmy wędrówki na trasie hotel – hala dbając, aby każdy uczestnik wycieczki doświadczył „oczyszczenia” poprzez aplikację swojsko – lokalnej szczepionki wysokoprocentowej, dwufazowej – bo przecież „diabeł tkwi w szczegółach” więc połów i zagryzanie ogórka kiszonego było obowiązkowym. Tak przygotowani do dalszej drogi pomachaliśmy wzbogaconemu handlarzowi ogórków na do widzenia ruszyliśmy no podbój Bułgarii. W Balcziku czekało na nas morze Czarne z plażą do wyboru: skalistą, kamienną czy piaszczystą. Mieliśmy okazję podziwiać taniec na węglach podczas wieczorku folklorystycznego, poruszaliśmy biodrami w tańcu popijając bułgarskie wino. Poznaliśmy nowych panów kierowców i pojeździliśmy sobie bułgarskimi autokarami by z naszego wypędzić diabła z klimatyzacji. I szczęśliwie wrócić do kraju. A droga do niego była kręta i górzysta przez Sofię, Płowdiw z niesamowitym hotelem w stylu tureckim oraz wąskimi uliczkami z rzymskimi ruinami murów, stadionu oraz cerkwią św. Konstantego. Pielgrzymowaliśmy do Monastyru Rylskiego wpisanego na listę UNESCO. Po przez Kopriwszicę z niepowtarzalnym klimatem dotarliśmy do Doliny róż by napawać się zapachem różanych perfum. Bułgaria pożegnała nas w Wielkim Tyrnowie z potężną twierdzą Carewec i wieżą Baldwina. Każdy kilometr na północ Europy przybliżał nas do końca wyprawy ale nie marnując pokonywanych kilometrów odwiedziliśmy Mołdawię z Olimpem i wąwozem Bicaz oraz Bukowinę z niesamowitymi monastyrami Voronet, Humorului, Sucevita, Moldovita i Barsana by ostatecznie pochować „Diabła” na „Wesołym cmentarzu” w Sapancie”.

 

 

Kontakt
Krajowy Związek Emerytów i Rencistów
Służby Więziennej
Koło Terenowe w Katowicach


49-950 Katowice
ul. Mikołowska 10 a
606 669 977
© Krajowy Związek Emerytów i Rencistów Służby Więziennej Koło Terenowe w Katowicach.  |  Wykonanie: sakowww.com